Z naszej wiary w Chrystusa, który stał się ubogim, będąc zawsze blisko ubogich i wykluczonych, wypływa troska o integralny rozwój osób najbardziej opuszczonych przez społeczeństwo.” (EG 186) Te słowa Ojca Świętego Franciszka o miłości miłosiernej są wezwaniem dla każdego ochrzczonego, by włączyć się w dzieło Caritas.
Tak też było u początków chrześcijaństwa, gdy posługa dawania chleba ubogim stanowiła część misji samych apostołów. Pamiętali oni Chrystusowe wezwanie: „Wy dajcie im jeść”. Z takim orędziem przez wieki szli również misjonarze, zanosząc ewangelię „aż po krańce świata”. Chrześcijaństwo przyniesione do państwa Piastów poprzez dolnośląską ziemię wraz z czeską Dąbrówką, pokazywało dobroczynność jako jedną z najpiękniejszych cnót. Przykład św. Wojciecha, który ćwierć swoich dochodów przekazywał na pomoc ubogim, świadczy, jak głęboko w świadomości ówczesnych ludzi obecne było współczucie i solidarność. Zbliżenie Kościoła do najbardziej potrzebujących ukazywał także niezwykły dynamizm rozwoju zakonów mendykanckich. Najpierw dominikanie, a wkrótce po nich franciszkanie, przez pełną współczucia posługę głoszenia Słowa Bożego na ziemiach dawnego Królestwa Polskiego przyczynili się do jego duchowego odrodzenia. Misyjny zapał zakonów żebrzących rozpalił wiele charyzmatów, które z ogromną siłą zapłonęły w XIII w. Bł. Wincent Kadłubek, św. Jacek, bł. Bronisława, bł. Czesław, św. Stanisław, w końcu św. Kinga i św. Jadwiga. Ten poczet trzynastowiecznych świętych łączy współczucie oraz posługa ubogim i najbardziej potrzebującym. Godnym podkreślania jest fakt, że trojgu z nich przypisuje się dolnośląskie pochodzenie (ród Odrowążów z Kamienia), natomiast życie księżnej Jadwigi koncentrowało się wokół Wrocławia i Trzebnicy.
„Matka wszystkich ubogich i pocieszycielka biednych”, jak nazywano Jadwigę, zasłynęła swoją wrażliwością wobec najuboższych. Księżna zainspirowała również synową, przekazując swym życiem, że caritas christiana jest kryterium miłości Boga. Czasy św. Jadwigi ukazują nierozerwalny związek między działalnością dobroczynną a wiarygodnością chrześcijanina. Ogromne wsparcie przez możnych instytucji kościelnych pozostaje niezatartym świadectwem zaufania wobec Kościoła. Posługa przy klasztorach reguły benedyktyńskiej, augustyńskiej czy nowo powstałych zakonów, licznie fundowanych szpitalach i laprozoriach, na których utrzymanie łożyły wszystkie stany, daje nam pewność, że synowie i córki Kościoła dawali wtedy przekonujący przykład realizacji Chrystusowego przykazania: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36). Organizacja wszechstronnego wsparcia skoncentrowanego wokół szpitali wskazuje na głęboki realizm postrzegania problemów społecznych. Szpital średniowieczny był instytucją sprawującą wszechstronną opiekę, mającą jednak charakter przytułku. Sieroty i wdowy, starcy, chorzy, również dotknięci chorobami zakaźnymi – zarazą czy trądem, obłąkani i kobiety upadłe moralnie znajdowali w nich schronienie i opiekę. Był to wyraz solidarności i zaprzeczenie wykluczenia, o jakie nie trudno w takich sytuacjach.
Doba reformacji i kontrreformacji przyniosła głębokie zmiany społeczne, które przeorientowały kierunek działań dobroczynnych. Z jednej strony zauważyć można intensyfikowanie przez Kościół działań nakierowanych na pomoc ubogim, czego przejawem były wspólnoty bonifratrów, pijarów czy szarytek. Z drugiej strony widać podejmowanie przez struktury świeckie samodzielnych działań mających na celu wsparcie potrzebujących. Przez rozwinięcie myśli humanistycznej można zauważyć zwrot w sposobie patrzenia na dzieła miłosierdzia. Już nie podejmuje się ich ze względu na Boski nakaz, lecz wypływają one z ludzkiej potrzeby czynienia dobra i poczucia sprawiedliwości. Przyczyniło się to najpierw do ustanowienia specjalnego podatku na rzecz ubogich, a następnie do przejmowania odpowiedzialności za pomoc najbiedniejszym przez państwo. Konsekwencją tak pojmowanej troski o potrzebujących było zamykanie i zajmowanie tych ośrodków dobroczynnych, które nie podlegały pod administrację centralną. Doprowadziło to do kasaty majątków i zaprzestania działalności dobroczynnej zakonów m in. w Prusach. Okazało się jednak, że bez wsparcia charytatywnych struktur Kościoła katolickiego, instytucje krajowe nie potrafią poradzić sobie z postępującą w dobie rewolucji przemysłowej pauperyzacją społeczeństw. Szczególnie trudnym wydawał się los dzieci porzuconych, zaniedbanych, zdemoralizowanych i wykorzystywanych do pracy w bardzo ciężkich warunkach.
XIX wiek był kolejnym stuleciem, w którym widzimy wielką rzeszę świętych założycieli zgromadzeń zakonnych i różnego rodzaju towarzystw dobroczynnych. Często ich praca zaczynała się od współczucia konkretnym osobom w konkretnych miejscach. Tak było z działalnością wielkiego społecznika i wychowawcy, ks. Roberta Spiske. Założyciel sióstr św. Jadwigi był też oddany posłudze ubogiej młodzieży Ks. Johan Schneider – założyciel zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, ks. Franz Fischer – wielki społecznik, ks. Joseph Wick – założyciel Stowarzyszenia Młodzieży Czeladniczej, tworzą piękny poczet dolnośląskich kapłanów zatroskanych o los najuboższych. Ich dzieła, najpierw rozproszone, zaczęły nabierać bardziej zinstytucjonalizowane formy tworząc związki i stowarzyszenia charytatywne. Ogromne znaczenie miało założone w Nysie zgromadzenie sióstr Elżbietanek. Odwiedzając chorych w domach, uzyskały wielkie uznanie oraz błogosławieństwo licznych powołań, tak że w ciągu niespełna 70 lat powstało niemal 200 prowadzonych przez nie szpitali, ochronek, sierocińców i przytułków. Od drugiej połowy XIX wieku nasilała się tendencja, by łączyć siły i wspólnie przeciwstawiać się ubóstwu i wykluczeniu. Stopniowo władze m. in. Prus zaczęły doceniać działalność dobroczynną prowadzoną przez zakony i pozwalać na organizowanie przez nie szpitale i miejsc pomocy potrzebującym. Duże znaczenie odegrała wojna prusko – francuska, podczas której z wielką ofiarnością jako sanitariuszki służyły zakonnice. Swoją opieką obejmowały wszystkich żołnierzy bez względu na wyznanie.
Hekatomba I wojny światowej, której chyba najbardziej doświadczył naród Polski, rozdarty między armiami zaborców, spustoszony wielokrotnym przemieszczeniem się linii frontu, stanowiła ogromny wstrząs. Nie było chyba rodziny, miasta i wsi, która by w jakiś sposób nie ucierpiała podczas kolejnych kampanii najpierw wojny światowej, a następnie bolszewickiej. Liczba sierot, kalek, osób pozbawionych jakichkolwiek środków do życia mogła przerażać. Jednak zapoczątkowane jeszcze w poprzednim stuleciu formy pomocy właśnie w obliczu tak wielkich zniszczeń doskonale zdały egzamin. Pomoc płynąca z zagranicy dość szybko trafiała w ręce potrzebujących, a odrodzone Państwo Polskie wspierało działalność różnorodnych towarzystw dobroczynnych.