Do wrocławskiej Caritas przybył o. Wiktor Tkacz, marianin z diecezji kamieńsko -podolskiej, który otrzymał misję przywiezienia na Ukrainę… jodyny, której brakuje w lokalnych szpitalach.

Wszystko zaczęło się od mojej rozmowy z ordynatorem traumatologii, który przekazał mi informację, że brakuje jodyny. Gdy straszono ludzi, że Putin chce rozpocząć wojnę atomową, ludzie masowo wykupili ją z aptek i teraz jej nie ma. Skontaktowałem się z księdzem dyrektorem Caritas Archidiecezji Wrocławskiej i on obiecał, że taką pomoc otrzymamy – mówił o. Wiktor.

Podczas odbioru jodyny była możliwość przekazania także innych rzecz dla potrzebujących zza wschodnią granicą. – Teraz to grzechem jest wozić powietrze, więc staram się, aby samochód był zawsze załadowany po brzegi – zaznacza o. Tkacza, dodając: – U nas w Chmielnickim budujemy Centrum św. Jana Pawła II. Na pierwszym miejscu będzie tam seminarium duchowne i wydział teologiczny i dom rekolekcyjny oraz rehabilitacja poszkodowanych na skutek wojny.

Plany są ogromne i powoli się realizują. W międzyczasie w to miejsce przybyło ok. 30 Tirów z pomocą dla potrzebujących m.in. z wrocławskiej Caritas. We wszystkich transportach było ok. 500 ton różnych potrzebnych towarów. Ze wschodniej i centralnej Ukrainy wyjechało już wielu obywateli i znaleźli schronienie w innych krajach. Na miejscu pozostała spora część Ukraińców, którzy na miarę swoich możliwości starają się żyć w tych trudnych warunkach. – Większość z tych kilku milionów ludzi, co uciekli do Europy to zazwyczaj bogaci ludzie. Ci, którzy zostali, nie chcą wyjeżdżać za granicę. Oni wolą pozostać w zachodniej Ukrainie. Dlatego też w każdej wiosce staramy się nieść pomoc – podkreśla marianin.

Kapłan opowiedział także o ciężkich warunkach, w których żyją obecnie Ukraińcy. Zaznaczył także, że większość ludzi obecny stan wojenny określają: “Piekłem na Ziemi”. – Na Charków codziennie spadają bomby. Wiele osób stracił dach nad głową. Donieck czy Mariupol to miasta prawie kompletnie zniszczone. Ta tragedia pokazuje, co się dzieje, gdy ktoś odrzuci Boga i miłość do bliźniego – zaznacza o. Wiktor, opowiadając historię o kobiecie, która w tych trudnych warunkach urodziła dziecko i dopiero po dziesięciu dniach mogła po raz pierwszy wykąpać swoje maleństwo.

Każdego dnia staramy się tez podnosić na duchu i głosić Ewangelię. Nie jest to proste, bo codziennie doświadczamy cierpienia ludzi, zwłaszcza tych, którzy wracają ranni z frontu. Wiele osób ma trudność w przebaczeniu zbrodniarzom, Putinowi. My staramy się uczyć, aby być ponad tym wszystkim. Pokazujemy, że przebaczenia potrzebują ci zbrodniarze, a my nie możemy pozwolić, aby to zło weszło w nas. Nie możemy stać się tacy, jak zbrodniarze rosyjscy – zaznacza o. Wiktor, dodając: – Rosjanie mówią o świętości, ale w ich działaniu nie ma żadnej świętości. To tylko taka przykrywka. Mieszkańcy Ukrainy wyznania prawosławnego są bardzo zgorszeni i załamani. I im też chcemy pomagać. To nie Pan Bóg nas opuścił, ale to człowiek, gdy odchodzi od Pana Boga, wchodzi na taki diabelski poziom. My pracujemy nad tym, aby nie wejść na ten poziom, ale zachować twarz – zaznacza marianin.