Oto ja chory, cierpiący, jestem do Twojej, Chryste dyspozycji – modlił się abp Józef Kupny podczas Drogi Krzyżowej osób chorych i niepełnosprawnych.

Rozpoczynając nabożeństwo Metropolita Wrocławski prosił wraz z chorymi i cierpiącymi aby potrafili, wykorzystać cierpienia i zamieniać je na wartości nadprzyrodzone. W przygotowanie nabożeństwa we wrocławskiej archikatedrze włączyli się podopieczni Warsztatów Terapii Zajęciowej czy Domów Opieki, osoby dotknięte chorobami i zmagające się z niepełnosprawnością. To oni czytali poszczególne rozważania i nieśli krzyż pomiędzy poszczególnymi stacjami.

 

Dzięki pomocy młodzież y z Liceum Sióstr Urszulanek nabożeństwo zyskało piękną oprawę muzyczną.

Zapraszamy do przeżycia nabożeństwa drogi krzyżowej słuchając nagrania z wrocławskiej katedry lub rozważając jej tekst.

 

 

DROGA KRZYŻOWA DLA CIERPIĄCYCH

 

Modlitwa. Panie Jezu, przyszedłeś na świat, aby go odkupić. Dokonałeś zbawienia  rodzaju ludzkiego nie tylko modlitwą i pracą ale nade wszystko cierpieniem i ofiarą. Szczytem Twych cierpień, to droga z krzyżem na ramieniu, bolesne ukrzyżowanie i trzygodzinna  agonia.

Chryste! Oto ja chory, cierpiący, jestem do Twojej dyspozycji. Naucz mnie Jezu, wykorzystać cierpienia i zamieniać je na wartości nadprzyrodzone.

 

STACJA I. –  Po okrutnej Wielkoczwartkowej nocy, wiodą Cię Jezu na sąd do Annasza i Piłata. Szukają fałszywych świadków. Podburzają tłum. Wydają  wyrok śmierci i to śmierci krzyżowej.

Panie Jezu, ja też cierpię. Znoszę nie tylko rany ciała, ale cierpię posądzenia, niezrozumienia. Nawet ci, dla których pracowałem i za których modlę się nie zawsze okazują serca. Lękam się, że jestem ciężarem.

Dopomóż mi Jezu, abym cierpliwie znosił wszelkie braki, nie wyolbrzymiał cierpień i łączył je z Twoimi.

 

STACJA II.-  Jezu! Jakże ochoczo podejmujesz ciężar krzyża i bierzesz go na Swe ramiona. Zdaję  sobie sprawę, że nie zasłużyłeś na ten krzyż, że jest on obciążony grzechami moimi i całego rodzaju ludzkiego.

O Chryste! a mój krzyż cierpienia? Dźwigam go przede wszystkim za moje własne grzechy. Jak mi trudno wyciągnąć ręce po niego – jak długie te noce bezsenne.

Skoro jednak Ty podjąłeś krzyż za cały rodzaj ludzki, czy ja nie powinienem podjąć choć części ciężaru za siebie i choć trochę dopomóc Tobie?

Jezu! Oto idę! Pragnę zespolić moje cierpienia z Twoimi.

 

STACJA III. –  O jakże ciężki musi być Twój krzyż, skoro pod nim upadasz. A mnie się czasem wydaje, że moje cierpienia są największe, że nikt nigdy tak nie cierpiał, jak ja. Wtedy ogarnia mnie rozpacz.

Jezu, widzę jednak, że Ty o wiele więcej cierpiałeś ode mnie. Jestem przekonany, że każdy upadek powiększa cierpienie, ponawia rany Ciała. Gdy ja czasem potknę się i upadnę, ileż przeżyć i niepokoju w domu. Może mam żal do najbliższych, że mnie nie pilnują, nie pomagają.

Tymczasem Ciebie Jezu pilnują, ale nie pomagają – lecz biją, katują. Jak Ty, Jezu, możesz to wszystko znieść? Czymże są moje potknięcia w porównaniu z Twoim upadkiem?

 

STACJA IV. –  Jezu, spotykasz na drodze krzyżowej zbolałą Matkę swoją. Na pewno widok Jej cierpienia pomnaża Twój ból. Rozumiem to, bo sam przeżywam podobne rany, gdy widzę łzy drogich mi osób nad moim łożem boleści. Tak Jezu, czasem bardzo mi przykro, że jestem ciężarem dla ukochanych. Chciałoby się im pomóc , a tu trzeba być zdanym na ich łaskę. Widocznie w rzeczach Ojca trzeba przyjąć i takie cierpienie.

Będę się starał jak najmniej żądać pomocy i będę dużo za nich się modlił, może nie tylko słowami, długimi modlitwami ile moim cierpieniem, łączonym  z Twoim. Wszystko składam Ojcu Niebieskiemu.

 

STACJA V.-Przyjmujesz Jezu pomoc Szymona z Cyreny. Widać, że nie ma ochoty pójść z Tobą, pomagać Ci, ale zmuszony idzie. I Ty Jezu podobno wynagrodziłeś go za to, bo jego synowie zostali biskupami.

O! wiem Jezu, co to człowieka kosztuje, gdy ktoś z moich bliskich z niechęcią podaje szklankę wody, czy kęs chleba. Wolałbym wcale nie prosić.

A jednak Ty, Jezu, wskazujesz swoim przykładem, że trzeba prosić i że za wszelką pomoc w chorobie, choćby niedbałą, czy z niechęcią świadczoną – należy się wdzięczność, mimo zranionej ambicji i uczuć niechęci.

 

STACJA VI.- Podziwiam Weronikę. Nie lęka się żołdaków, nie wstydzi się okazać Ci serce na oczach kapłanów i całego tłumu, ale z odwagą i miłością ociera Twoje Oblicze. Jakaż ona szczęśliwa, że Tobie Bogu swojemu, przyniosła ulgę. Ona to uczyniła, ona wierzyła, że pod warstwą kurzu, krwi i potu jest Twoje Oblicze.

Pamiętam te słowa, że cokolwiek uczynicie jednemu z tych maluczkich – mnie uczynicie. To znaczy, że cokolwiek innym uczynię, uczynię to dla Ciebie Jezu. Tak, ale czy ja swoim zachowaniem się jestem do Ciebie podobny?

Panie, spraw, aby moje oblicze zniekształcone przez chorobę odzwierciedliło jednak Twoje Oblicze miłości, cierpliwości i dobroci.

 

STACJA VII. – O Jezu! Znowu upadasz pod ciężarem krzyża. Widocznie przez biczowanie i cierniem ukoronowanie wylałeś wiele krwi. Jesteś ogromnie zmęczony i wyczerpany, a jednak resztkami sił wstajesz.

To najdziwniejsze, że mimo wszystko wstajesz, bierzesz krzyż i idziesz. O! Jakże mi trudno wytrwać w moim cierpieniu, gdy ono nie ustaje, ale się przedłuża i nawet potęguje. Gdy mi się wydaje, że do końca życia trzeba cierpieć, jakaś beznadziejność ogarnia moją duszę. Widzę, jaki jestem słaby.

Jak mało mam wiary w to, że im dłuższy i cięższy mój krzyż tym więcej łask Bóg udziela i tym więcej mogę zasługiwać na niebo.

 

STACJA VIII.- Jezu! Jak to możliwe, że przy tak wielkiej poniewierce, zniewadze, odpowiadasz na objaw życzliwości niewiast: „Nie płaczcie nade mną, ale nad sobą i nad synami waszymi”. O Chryste, jak trudno naśladować Cię pod tym względem. Jednak nadanie wartości cierpieniu sprawia ulgę. Lepiej, gdy cierpiący myśli o innych nieszczęśliwych, aniżeli o sobie.

Dziękuję Ci Jezu, za tę przepiękną lekcję, za ukazanie mi sensu cierpienia. Nie będę się rozczulał nad sobą, ale wszystko co mnie boli, połączę z Twoim cierpieniem i to wszystko ofiaruję za siebie, za tych, którzy może z mojego powodu upadli, obrazili Ciebie i siebie unieszczęśliwili.

 

STACJA IX. – Niemożliwe. Tak blisko Kalwarii jeszcze raz Jezu upadasz ? Jeszcze raz ponawiasz rany i raz jeszcze dopuszczasz, że siepacze znęcają się nad Tobą? Czy całą drogę krzyżową musisz okupić tak wielką boleścią ?

O tak, Panie Jezu. Ty cierpisz całą drogę, aby wysłużyć potrzebne łaski na drodze całego życia ziemskiego. Ty upadasz, aby mi wysłużyć moc powstania, nieustannego zaczynania od nowa. Swoim cierpieniem przekonujesz mnie, że do końca trzeba walczyć i do końca trwać na posterunku swego życia, a równocześnie pragniesz pewnie, abym się modlił za tych, którzy upadli, a są bliscy śmierci.  Obym umiał, Jezu, swoimi cierpieniami, złączonymi z Twoim ostatnim upadkiem uratować jak najwięcej dusz znajdujących się na progu śmierci bez łaski uświęcającej.

 

STACJA X. – Wreszcie Jezu , stanąłeś u celu. Ale o zgrozo zaczyna się nowa męczarnia, zdzierają z Ciebie szaty, które w międzyczasie przyschły do ran. O wiem, jak to boli, odrywanie bandaży od rany, mimo, że czynią to bardzo delikatnie i ostrożnie.

O Jezu, rozważając Twoje obnażenie postanawiam cierpieniami swojego ciała wynagrodzić jak najskrzętniej za grzechy nieczystości, pijaństwa, za wszelkie ubóstwianie ciała ludzkiego i za wszelkie niszczenie tego ciała, które ma być uświęcone i uwielbione w niebie razem z duszą.

 

STACJA XI. – Ukrzyżowanie. Okropny to moment. Przykładają gwoździe do Twych rąk, podnoszą młot i uderzają. Tryska purpurowa krew, może zalewa twarze katów, zrasza ziemię i namaszcza krzyż.

O Panie Jezu, pragnę duchowo uczcić Twoje rany rąk i nóg. Pragnę w tych ranach ukryć rany tego ciała i tak z Tobą chciałbym cierpieć, milczeć, modlić się, wynagradzać za grzechy świata i wołać wołaniem wielkim: Patrzcie, jak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał… aby przez Niego wyrwać nas z niewoli szatana i z czeluści piekła. Boże! Kiedy my naprawdę zrozumiemy ogrom miłości Boga względem człowieka ?

 

STACJA XII.- Jezu najdroższy, zawisłeś na krzyżu między niebem a ziemią, jakby nie było dla Ciebie miejsca ani na ziemi ani w niebie.

Mnie tak czasem ciężko, gdy mam gorszy pokoik, lub chłodniejsze mieszkanie. A czymże to jest w porównaniu z Twoim cierpieniem – moje łoże z Twoim łożem konania? I co najdziwniejsze wisisz na krzyżu, pod krzyżem kpią z Ciebie, a Ty wołasz popękanymi wargami: ”Ojcze przebacz im …”

Chryste! Obym rozpalił swoje serce Twoją miłością i stał się hostią nieustannego wynagradzania za nienawiść w rodzinach, sąsiedztwach, zakładach pracy i miedzy narodami. Oby świat usłyszał Twój głos przebaczenia i miłości.

 

STACJA XIII.- Wykonało się! Oddałeś ducha w ręce Ojca. Szybko zdjęto Twe Ciało, złożono je na łonie Matki. Głębokie rany, przeszyte Serce Boskiego Syna. Obumarło dobre ziarno, aby wydało nowe życie.

O Chryste! gdy wpatruję się w Twoją mękę, w Twoje głębokie rany, ze wstydem pytam się: co uczyniłeś Chryste dla mnie, a co ja dla Ciebie? Czymże jest boleść moja w stosunku do Twojej?

Jezu spraw, abym odtąd nie zmarnował ani jednej okazji do dobrego, ani jednej chwili cierpienia na tej ziemi, ale całe życie zjednoczył z Tobą.

 

STACJA XIV.- Jezu! W duchu towarzyszę Twej Matce i widzę oczyma wiary Twój pogrzeb. Owinięte naprędce Ciało złożone w grobie. Wielka jest boleść Matki – im większa łączyła ich miłość, tym boleśniejsza rozłąka.

Matko Najświętsza, przez Twoje bolesne odejście od grobu Syna spraw, abym nigdy dobrowolnie nie zszedł z drogi przykazań Bożych, abym nigdy nie zgubił Boga na drogach życia.

Ty Jezu, przez Twoją śmierć i pogrzeb spraw, bym się przygotował jak najlepiej do mojej śmierci. Obym umiał z Tobą współcierpieć, współumierać i kiedyś mógł z Tobą współzmartwychwstać.

 

Zakończenie.

Panie Jezu, Odkupicielu rodzaju ludzkiego, jak najserdeczniej dziękuję Ci za możność rozważania bolesnej drogi krzyżowej. Dziękuję Ci za wszystkie łaski i za wzór naśladowania. Pragnę razem z Tobą objąć wszystkich cierpiących na świecie i prosić Cię za nimi o światło, o żywą wiarę, by nie zmarnowali wartości cierpienia, ale składali go do wspólnego skarbca Kościoła. Oby wszyscy cierpiący umieli razem z Tobą nieustannie Boga uwielbiać, dziękować, wynagradzać i upraszać nowe łaski dla siebie.